Malwina Chabocka – Art & Design
Malwina Chabocka – Art & Design

Pod prąd. Refleksje po konferencji Element Talks

Date : sobota 30 kwietnia, 2016

fot. Patrycja Mic

W ubiegły weekend miałam przyjemność wziąć udział w konferencji Element Talks, poświęconej praktycznym aspektom pracy projektanta. Tegoroczna, trzecia już edycja wydarzenia, które w poprzednich latach odbywało się w Poznaniu, przyciągnęła setki osób, w tym studentów, profesjonalistów, właścicieli studiów i agencji, którzy przyszli posłuchać wykładów, wziąć udział w warsztatach, konsultacjach portfolio, nawiązać kontakty, a przy okazje zaopatrzyć się w piękne książki i wyroby różnych marek, m.in. Pan Tu Nie Stał, Papierowy Dizajn, SHOF, czy Bookoff. Program obu dni był szalenie bogaty, między poszczególnymi wydarzeniami nie było większych przerw (z wyjątkiem przerwy obiadowej), przez co całość była bardzo intensywnym doświadczeniem. Zresztą, nawet te krótkie przerwy schodziły, jeśli nie na ćwiczeniu cierpliwości w kolejce do łazienki, to na networkingu i rozmowach z ludźmi, tak więc nie było czasu, aby pobyć sam na sam z własnymi myślami. Nie muszę dodawać, że gdy w niedzielę wieczór opuszczałam mury budynku na Mińskiej, czułam się lekko oszołomiona i przytłoczona ilością informacji, które mój umysł przetwarzał.

Ale wszystko oceniam bardzo pozytywnie. Wyszłam z konferencji zainspirowana i zmotywowana, z umysłem i oczami nakarmionymi porywającymi opowieściami speakerów i pięknymi projektami. I choć hasłem tegorocznej konferencji była współpraca, dla mnie miała ona inne przesłanie, a mianowicie: nie ma absolutnie żadnych reguł, by osiągnąć sukces w działalności projektowej.

Młodzi projektanci (ze mną włącznie) odczuwają głód książek, artykułów, wykładów itp. które mają nam pomóc odnaleźć drogę w meandrach sektora dizajnu, obojętnie czy pracujemy w charakterze freelancera czy też przedsiębiorcy. Napisano i wydano na ten temat ogromnie dużo książek, wiele z nich autorstwa różnych specjalistów i „guru” od dizajnu, którzy udzielają rad typu „co zrobić by zarobić” czy jak wylansować swoją markę (nawiasem mówiąc, rady te zostały kiedyś nazwane przez Hansa Wolbersa ze studia Lava jako „incredible amount of bullshit”, totalne dyrdymały).

Prawda jest taka, że przy rosnącej konkurencji, liczbie szkół i kursów, oraz dostępie do coraz bardziej wysublimowanego sprzętu i oprogramowania, nie ma żadnej gwarancji, że bycie ekspertem Adobe z solidnym doświadczeniem, szałową stroną internetową i aktywnym uczestnictwem w mediach społecznościowych, przyniesie nam zlecenia i klientów. Wnikliwa obserwacja doświadczonych projektantów i firm, i próba doskoczenia do ich poziomu, zaadaptowania ich systemu pracy oraz sposobu autoprezentacji to niekoniecznie najlepsza droga. Idąc nią, w najlepszym razie tworzymy pozbawionego osobowości klona o prawie identycznym stylu. Znam wiele studiów o tak podobnych stronach internetowych, że w mojej głowie zlewają się w jedno.

Tak się składa, że książka, która aktualnie czytam — Rework Jason Frieda and Davida Heinemeier Hanssona — doskonale wpisuje się w refleksje, które zrodziły się w mojej głowie pod wpływem weekendowej konferencji. Ludzie, którzy osiągają sukces, to niekoniecznie ci, którzy dostosowują się do potrzeb klientów, pracują 60/80/100 godzin tygodniowo, dążą do powiększenia biznesu, redagują eseje o wizji przedsiębiorstwa, długoterminowe biznes-plany, kontrakty, i obradują na zebraniach ze współpracownikami. Częściej są to osoby, które, parafrazując autorów książki, olewają tzw. realny świat i robią to, co odpowiada przede wszystkim ich potrzebom. Poniżej zamieszczam kilka konkluzji, do jakich doszłam dzięki lekturze książki i wykładom na Element Talks.

fot. Patrycja Mic

Nie trzeba mieć hierarchi

Pentagram, jedna z najbardziej prestiżowych i najdłużej działających agencji projektowych na świecie, od początku istnienia, tj. 45 lat pozostaje wierna jednemu modelowi: zyski rozdzielane są po równo między partnerów spółki (aktualnie jest ich 21) . Nie ma żadnego CEO, Dyrektora Naczelnego, żadnej piramidy, gdzie ci na górze nie mają kontaktu z tymi na dole, a wszyscy partnerzy robią to, co kochają najbardziej: projektują. Luke Hayman, gość ET przyznał, że niektórzy z partnerów mogliby pewnie zarabiać więcej, gdyby odeszli z Pentagramu do innej firmy. Ale musieliby pożegnać się z pracą w niesamowitym zespole ogromnie utalentowanych ludzi, przy projektach, które są artystycznym wyzwaniem, przełamują stereotypy, wyznaczają nowe ścieżki i spotykają się z ogromnym uznaniem.

nie trzeba mieć biura

Z całego zespołu Nozbe, zaprojektowanej przez Michaela Śliwińskiego aplikacji na komputery i urządzenia mobilne służącej zwiększeniu produktywności, który liczy sobie 20 stałych pracowników i mniej więcej tyle samo osób luźno z nimi współpracujących, wszyscy pracują w domu. Śliwiński, który co krok pytany jest o to, gdzie znajduje się siedziba firmy, ma trudności z przekonaniem rozmówców, że żadnej fizycznej siedziby nie ma. Dla większości ludzi idea prowadzenia firmy bez biura jest nie do pomyślenia. A tymczasem wyeliminowanie tego typu kosztu oznacza oszczędność nie tylko pieniędzy (a co za tym idzie, większą niezależność), ale i czasu, którego nie trzeba marnować na dojazdy.

nie trzeba zamykać się w brandingu

Luke Hayman powiedział, że Pentagram celowo nie chce się specjalizować w jednej dziedzinie. Studio Dumbar, którego Dyrektorka Artystyczna Liza Enebeis i Menedżer Projektów Wouter Dirks mieli fantastyczny wykład na ET, hołduje zasadzie otwartości: są przeciwni mikro-sterowaniu procesem twórczym poprzez „niekończący się ciąg samo-uzasadniających się koncepcji, nakazów i upomnień”, a jednocześnie dają kredyt zaufania młodym projektantom, którzy „przynoszą prawdziwie świeże i zaskakujące rozwiązania wizualne”, cytując (w wolnym tłumaczeniu) Ricka Poynora z artykułu o holenderskich studiach graficznych. Dumbar chętnie zatrudnia młodych ludzi bez dużego doświadczenia i daje im swobodę myślenia, zamiast zamykać ich w księdze brandingowego stylu.

Nie trzeba być specem od wszystkiego

Anton Repponen i Irene Pereyra z Anton & Irene, dwoje projektantów, którzy odeszli z agencji reklamowych by, jak sami mówią, „mieć swobodę wyboru pracy, jaką wykonują — bądź to dla klienta, bądź własnej”, przytoczyło na konferencji zabawną anegdotę o tym, jak robili video dla klienta z Niemiec. Video miało być alternatywą dla slajdów z dość banalnym sloganem („kreatywność jest dla każdego”), mającą wyrazić tę idę w mniej sztampowy, a przy tym czytelny sposób. Pozbawieni doświadczenia w robieniu filmów, pracy z kamerą i montażem, Anton i Irene nagrali amatorskie video, które cel był jeden: zaprezentować ich pomysł. Gdyby klientowi się spodobało, finalne video miało być nakręcone przez profesjonalną ekipę. Ale gdy klient zobaczył owoc ich chałupniczej pracy, nie tylko, ku ich zaskoczeniu, rozpłakał się ze wzruszenia, ale uparł się, że chce mieć całą serię filmików zrobionych przez nich w dokładnie takim „gorilla style”.  W jego odczuciu, to nieprofesjonalne video było oryginalne, nowatorskie, i wyrażało ideę w dużo lepszy sposób niżby zrobił to wypolerowany, perfekcyjnie nakręcony i zmontowany film.

a wreszcie: nie trzeba mieć munduru i uzbrojenia

Przyznam, że trochę bawi mnie, gdy widzę, jak wiele osób poddaje się presji noszenia obowiązkowego mundurka dizajnera: hipsterskie okulary, lniana torba, MacBook pro oblepiony modnymi naklejkami i z najnowszym oprogramowaniem Adobe Creative Cloud. Bo, jak piszą Fried i Hansson, „Ton nadają Twoje ręce. Wielu amatorskich graczy w golfa uważa, że muszą zaopatrzyć się w drogie kije. Ale to, co ma znaczenie, to wymach, a nie kij. Daj Tigerowi Woods zestaw tanich kijów, a i tak Cię wykończy.” Ja do niedawna pracowałam na Adobe CS3, dlatego z trudem powstrzymywałam śmiech, słysząc na konferencji ludzi ogarniętych obsesją jakichś tricków i skrótów w oprogramowaniu CC, które biją na głowę CS6. Mój komputer nie ma marki — jest to stacja robocza, wielkie czarne pudło z potężnym procesorem i ilością pamięci RAM, która udźwignie każdą animację. Nie mogę go zabrać do kawiarni, by pracować sącząc latte. Ale moja domowa kawiarka jest całkiem niezła.

Tak więc: twórzmy swoje własne zasady. Płyńmy pod prąd. Róbmy, to, co nas samych frapuje. I, jak powiedział Bruno Sellés z Vasava Studio: jeśli nie widzisz na horyzoncie swojego wymarzonego projektu, po prostu go wymyśl. (Poniżej projekt Vasava Studio, który powstał po godzinach i dla funu, a okazał się komercyjnym sukcesem.)

Specjalne podziękowania dla Patrycji Mic, która użyczyła mi swoich przepięknych fotografii z konferencji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

@